wtorek, 29 kwietnia 2008

co robić


OUT16199951
Originally uploaded by ThisTimeScreamIt

Co robią ludzie kiedy są smutni?
Co powinni?
Zagłębiać się w to?
Wypłakiwać?
Wygadywać?
Czy zamykać wszystkie pory i nie wypuszczać ani westchnienia, ani kropli (a nuż wyparuje... albo wsiąknie spowrotem)

Czy powinni zaciskać pięści, szczęki, powieki, kisić w sobie tego nerwa, wkurwa, płaczkę-beksę malutkiego, by rósł tam w siłę, by zamiast wybuchnąć- wchodził w reakcje chemiczne z przypadkowymi myślami, by zrobił sobie wreszcie kiedyś własną nagsakihiroshimę, harakiri od środka.

... co powinnam zrobić?

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Czechy- słowa


Czech Republic - Prague - Charles Bridge
Originally uploaded by darrell godliman

Jedyne co wiem o Czechach- to słowa.
Co prawda kiedyś przejeżdżałam przez Czechy. Nawet tam piłam. Nawet poznałam kilku Czechów (na Ukrainie. I na Syberii!!! jajcarsko) i zdjęć kilka widziałam, i filmów parę. Ale to przecież jest nic.

Moje zauroczenie Czechami jest całowicie wirtualno- lingwistyczne. Chciałabym poznać język, literaturę, muzykę, kino, historię, Czechów, kto wie, może nawet za jakiegoś wyjść (Czesi kojarzą mi się znakomicie!). Do Czech za to, po głębszym zastanowieniu, jechać bym raczej nie chciała. Moje wyobrażenie jest takie dobre, a rzeczywistość zwykle okazuje się dużo gorsza. Po co paprać. Wolę mieć swoje własne Czechy.

Moje Czechy to (w założeniu chronolo-komicznie)
- Krecik!
- grupa wędrowców spotkanych na ukraińskim Świdowcu, najważniejszy komentarz Taty: "W najbardziej odludnych zakątkach świata najłatwiej spotkać Czechów i Polaków."
- Syberia- kolejni Czesi- i poznanie pierwszego (i ostatniego?) słowa: "soracz". A także bogate wrażenia sympatyczno- estetyczne.
- Kundera ("...metafory są rzeczą niebezpieczną. Z metaforami nie należy igrać. Miłość może się narodzić z jednej metafory") i wielki zachwyt.
- filmowa "Nieznośna lekkość bytu". Piękna aktorka.
- Kafka ("Zwierzenia byłyby najbardziej prawdziwe, gdyby się je potem odwoływało")
- Hrabal
- Szczygła Mariusza "Gottland" ("Buty Baty!")
- "Samotari" Zelenki ("Za każdym razem, gdy się z kimś rozstajesz, zostawiasz u tego kogoś kawałek swojej duszy. A ten ból... to jest brak tego kawałka. Boli, bo jest u kogoś innego. Ten kawałek kiedyś wróci, ale to trwa długo. Czasem widzę te kawałki na różnych ludziach jako takie małe niebieskie światełka. Kawałki dusz ludzi, którzy cię kiedyś kochali i już nie kochają.")

I zaklęte brzmienie słów:

samotari - doufat - fialova - manželství - vlasy - žížala - měsíc - vesmír - mluvit - dotýkat se - hedvábí- chlapec - měsíc - samotari

To wszystko co mogę powiedzieć o Czechach, choć mogłabym pewnie trochę dłużej.

(...Praga, miasto zamkniętych kościołów, lekka mgła o świcie wśród wąskich uliczek, paru panów z parasolami, ktoś skacowany ćmi fajkę w oknie na drugim piętrze kamienicy, pachnie lekko ciemnym piwem i wilgocią wczesnej godziny, a mosty takie stare i piękne, urocze kawiarnie z niewysłowionej pyszności napojami, ktoś gra na akordeonie, ktoś biegnie w płaszczu na pierwszy tramwaj, ktoś gdzieś daleko się śmieje. Ale slychać to jak zza szkła...)

A niżej- Hrabal i "Zaczarowany flet"

"Kiedy wstaję, kiedy budzę się, odzyskuję przytomność, sprawia mi ból całe mieszkanie, cały mój pokój, sprawia mi ból widok z okna, dzieci idą do szkoły, ludzie idą po zakupy, każdy wie dokąd ma iść, tylko ja nie wiem, dokąd mógłbym pójść, ubieram się tępo, zataczam się podskakując w jednej nogawce, gdy wciągam spodnie, idę i golę się maszynką elektryczną, od iluż to już lat goląc się nie patrzę na siebie w lustrze, golę się po ciemku albo zza węgła, siedząc na krześle w przedpokoju, a kontakt jest w łazience, nie lubię już na siebie patrzeć, ból sprawia mi już nawet własny wygląd, w oczach dostrzegam wczorajsze pijaństwo, nie jem nawet śniadania, a jeśli już to tylko kawka i papieros, siedzę więc przy stole, czasami nawet załamuję nad sobą ręce i powtarzam kilka razy: Hrabalu, Bohumilu Hrabalu (...)"

Dobrou Noc.

niedziela, 27 kwietnia 2008

Jednak się obudziliśmy...


Orb
Originally uploaded by smoocherz1 (VIDEOS DO NOT BELONG HERE)

...a ja leżę na stole. Wokół wolne stołeczki. Stołeczusie.

Nie spać. Nie śpią. Nie śpimy. Nie śpisz. Nie śpię. Nie śpij. Ze mną.

Pobudka wkrótce i nic tak serca nie boli.

Kolory drażnią powieki od środka, fruwają płatki nosa, płatki tulipanów zwiędły już dawno.

One czerwone a ja tak blada.

Nigdy nie zgłupiałam tak bardzo jak dziś.

Śmierci nocy dziś nie będzie


You Know You Twist So Fine
Originally uploaded by Gwynedd

Dziś zdążam ku nieuchronnemu. Czuć to już od rana w powietrzu, w tych oparach perfum, mgle pudrów, paletach cieni do oczu i odcieni nastrojów, błyskach błyszczyków i rysach kredek na dłoniach, oczach, tafli powietrza. W bąbelkach pianki wanniennej, falach włosów, ultrafalach myśli.

Wkrótce zdążę do kamienicy pod skałą. Tam już czekać na mnie będą litry i kilogramy, sztuki i uśmiechy, szturchańce i zamglone oczy mgłami alkoholowymi i zasłonami dymnymi.

Potem wziesiemy toast za mężczyzn, kobiety, miłość, a może nawet i seks, i będziemy tańczyć. Zatańczymy do rocka, popu, folku, potem może flamenco i rumby, a twista na pewno. Będziemy kręcić się w kółko, nasladować ruchy zwierząt, patrzeć w sufit i pod nogi- jak wszystko wiruje! Krążyć będą słowa i domówienia, potem półsłówka i niedomówienia, potem szepty i muśnięcia, potem ciche wzrokowe niewysłowienia, aż do wybuchu wielkiej międzyludzkiej ciszy. Nikt jej nie zauważy, każdy zajęty rozmową o ptakach, motylach, chmurach, przyjemnościach, uczuciach, wrażeniach. Nieuchwytne cząsteczki chaosu wkradną się niepostrzeżenie między kolejną wódką a kolejnym piwem.

Potem może wyjdziemy na ulicę, będziemy turlikać się w dół miasta, zjeżdżać ze wzgórza na starych sankach wyciągniętych ze strychu, wdrapywać na drzewa, krzyczeć, kogo kochamy a kogo nienawidzimy, będziemy sądzić, że jesteśmy niewidzialni i niesłyszalni, będziemy płakać nad rozlanym mlekiem i śmiać się z głupiego sera, będziemy jeść sernik i chować mleko na rano, a także wodę mineralną, sok pomidorowy, piwo kacowe. Będziemy robić sobie masaże, polewać się szampanem, wdrapywać na dachy miasta i patrzeć stamtąd w dół na gwiazdy. Może ktoś zobaczy jakiś kosmos w czyiś oczach, może ktoś zapłonie pożądaniem jak fajerwerek, odleci i zniknie na zawsze, wsiąknie jak piwo w wykładzinę.

Potem może wyfruniemy okniami i drzwiamy, w księżycowej poświacie gonić będziemy nietoperze, wlewając za kołnierz wódkę, tę niedopitą, gardła napełniając dzikim śmiechem i czyimiś słowami, które nie trafiają już do uszu, uciekać będziemy przed czarownicami i przed światłem dnia, marząc o tym, że kiedyś sobie to wszystko przypomnimy.

Potem może będziemy wpełzać pod ziemię, kanałami szukać żółwi ninja, przypatrywać się życiu mrówek i dżdżownic, przepoczwarzać w motyle, zapładniać kwiaty, których przecież nie ma jeszcze tak wielu, wylewać nasienie na łąki i ślinę do mysich norek. Będziemy się zbliżać jeden do drugiego, klepać po plecach, obejmować w tańcu, będziemy oparciem pod głowę, podparciem pod brodę, kukksańcem w czyjąś dumę, napędem samozachwytu.

Potem napewno przytulimy wszystkie możliwe misie i zaśpiwewamy im razem kołysankę, wznosząc się duszami w niedosięgłe przestworza, gęste korony drzew, zagubieni wśród chłodnych kropli deszczu.

Potem na pewno będziemy po drugiej stronie, wyjdziemy zza lustra by popatrzeć na siebie z boku i powiedzieć: chybaśmy pijani... Wnikniemy w cudze dusze, oddamy im swoje, zapomnimy słów, stracimy głowy, zamiast nich zakładając na szyję szale i korale.

Będziemy wić się, wydalać emocje wszystkimi porami, przelewać się przez swoje dłonie.

Nigdy się nie obudzimy. Bo z obudzeniem przydzie śmierć nocy.
A że nocy nikt nie zauważy, to tak- jakby nie istniała.
Przecież nie można zabić tego, co nie istnieje.
A więc śmierci nocy dziś nie będzie.

sobota, 26 kwietnia 2008

Moja prywatna historia papierosów


offbeat
Originally uploaded by ladyinpink

Moja prywatna historia papierosów zaczyna się tak dawno, że nie pamiętam kiedy dokładnie.

Pierwsze były deklaracje: jak będę duża, pić na pewno będę. Jakiś lekkich narkotyków też pewnie spróbuję, bo to musi być strasznie ciekawe. Ale palić nigdy nie zacznę! Bo po co?

W tym samym czasie wyjmowałam mamie papierosy z paczki i pisałam na nich czerwonym długopisem: "Nie pal!"

Potem był pierwszy papieros z powodu kłótni z rodzicami (poczęstowała mnie przyjaciółka, z którą także po raz pierwszy piłam alkohol i paliłam trawę, przyjaźnimy się do dziś. Takie doświadczenia łączą ludzi na całe życie), potem co wieczór papieros ukradziony mamie, wypalany na spacerze z psem.
Potem ucieczki za kiosk na przerwach w podstawówce i kupowanie "Fajrantów" na sztuki.

W liceum zaprzyjaźniłam się z sąsiadką dzięki wspólnym papierosowym przechadzkom. Dziś ma już dziecko i chyba nie pali, a my już się nie widujemy.

Przez papierosy kłóciłam się z pierwszym wakacyjnym chłopakiem, przez papierosy poznałam mojego przyjaciela, który teraz zapadł się pod ziemię, ale wciąż pali na pewno.

To tyle jeśli chodzi o podstawówkę.

Liceum- dużo śmiechu przy uciekaniu z budynku na przerwach, chowanie się w szatniach, w kiblu. Pierwsza klasa- pierwsze spotkanie z drewnianą fajką: paliłam ją zamiast papierosów. Do dziś zastanawia mnie- jak śmiesznie musiałam z nią wyglądać.

Papierosy po raz pierwszy stają się nieodłącznym dodatkiem do piwa. Bez nich piwo to nie piwo. Przechodzi mi lekki zawrót głowy, jaki miałam do tej pory przy paleniu. Zaczyna mi brakować papierosów, gdy ich brak w pobliżu. Mamie już nie piszę, by nie paliła.

Druga klasa- przez papierosy zostaję przeniesiona do innej szkoły. Mama złapała mnie schowaną za krzaczkiem z papierosem w ustach. W moje nowej klasie prawie wszyscy palą i to jedyne, co nas łączy. Kolejne wycieczki na przerwach- tym razem za sklep spożywczy. Teraz papierosy to zwykle L&M lub PallMall. Wtedy jeszcze było mnie na nie stać.

Na wakacje jedziemy z harcerzami na obóz w Bieszczady. Jest całkowity zakaz palenia. Wijemy sobie przytulne gniazdko palacza w krzakach nad jeziorem. Ładnie stąd widać zachody słońca. A że jest gorąco, kupujemy czasem Westy Ice. To takie jedno ze wspomnień o mojej dawnej przyjaciółce- właśnie do dziś gdy widzę te fajki, przypomina mi się M.

Około trzeciej klasy robię sobie pierwszy odwyk tygodniowy, będąc w górach. Nie robi mi to żadnego problemu.

Około trzeciej klasy jadę na Syberię, gdzie nie mogę nosić ze soba papierosów, by Tata ich nie znalazł. Mam tylko paczkę cygaretek ukrytą w podpaskach. Pół cygretki rano, i pół wieczorem- by wystarczyło. Wystarczało.

W jednym z syberyjskich miast spotkałam Camele turkish and american blend. Wtedy w Polsce w ogóle nie było tej marki. Palenie ich sprawiało mi wyjątkową przyjemność. Nigdy więcej nie usłyszałam o turkish and american blend.

Po wyjściu z gór- pierwsze sklepy- i moje ulubione papierosy, za którymi tęsknię do dziś: Bałkanskaya zwyezda. A także zakup fajek bez filtra- Prima Nostalgya, ze Stalinem lub Leninem na czerwonej paczce. Po powrocie- najbardziej pożądany upominek.

Czwarta klasa. To dalej jeszcze L&M i PallMall. Innych nie kupuję. Choć nie. Raz, by ograniczyć palenie, sprawiłam sobie Marsy mentholowe. Poskutkowało. Miałam tę paczkę parę dni. I już więcej ich nie kupiłam.

Studia to brak pieniędzy a więc Red&White. Szybko rosprzestrzenia się plotka, że papierosy te są wyjątkowo niezdrowe dla płuc, zresztą rzeczywiście zaczynam strasznie kaszleć i przerzucam się na Viceroye, które jaram namiętnie do dziś.

Na rosjoznawstwie utrzymowałam kontakt właściwie tylko z palaczami. Każda przerwa to szybki papieros, który łączy ponad podziałami. Zimą wkurzamy się, że już nie ma palarni w budynkach uniwersytetu. Kiedyś były.

Przychodzą wyjazdy na Ukrainę a w związku z tym i poznawanie ukraińskich marek. Moje ulubione- to Prima Lyuks, z "tunelikiem powietrznym", do którego można wsadzić czubek języka jak się pali. Tanie i dobre, sprowadzam przy każdej możliwej okazji. Zawsze ponad dopuszczalną ilość i zawsze bez problemu. Kobieta potrafi:)

Raz jadąc na Ukrainę, znależliśmy 8 kartonów L&M czerwonych ukraińskich w pociągu. Tata chciał wyrzucić- ale Tata niepalący. Szybko mu to wyperswadowałam. Zawieżliśmy drzewo do lasu, ale po powrocie wszystkim się to opłaciło. Niektórzy sprzedali, inni wypalili...

Ale to jeszcze nie koniec historii.

Bliskość



Ludzie piją po to, by móc bezkarnie zbliżyć się do innych.

Taki efekt uboczny samotności.


piątek, 25 kwietnia 2008

Syberia 2008 ?


Syberia '03
Originally uploaded by Grażyna Siedlecka

Będąc tu już i nie wiedząc, kiedy wrócę, postanowiłam "domieścić" jeszcze jedną fotografię. Tym razem zdjęcie jest moje, z dawnej dalekiej podróży.

Kiedy pięć lat temu leżałam cała mokra w mokrym namiocie i mokrym śpiworze, w jednej skostniałej dłoni trzymając długopis a drugą skostniałą dłonią na przemian wyciarając łzy, na przemian przytrzymując mokry zeszyt, pisałam niewyraźnymi rozazanymi literkami: "już nigdy tu nie wrócę!", myślałam o tym całkowicie serio.

Zaczęłam tęsknić za Syberią, gdy tylko zjadłam już wszystkie rzeczy które wymarzyłam sobie że zjem po powrocie, gdy wyspałam się w swoim łóżeczku, wzięłam kąpiel w sowjej wannie i spotkałam się z tymi wszystkimi przyjaciólmi, z którymi tak bardzo chciałam się zobaczyć. Zaczęłam tęsknić, gdy tylko wróciły te wszystkie codzienne wielkie, a tak głupie problemy.

Tak więc chyba i w te wakacje znów powalczę o coś więcej niż wpis w indeksie albo randkę z kimś tego nie wartym. Już nie mogę się tego doczekać.

Wracam


Come back!
Originally uploaded by vypav

Ukraina wzywa. Wkrótce Wielki Powrót Wielkich Ukrainoznawców na Ziemię Galicji Wschodniej! Wzywa paskudne zatłoczone przejście graniczne, wzywa zimny rozklekotany tani pociąg pełny Przyjaznych Ukraińców Gotowych Zawsze Się z Tobą Napić, wzywa lekkie nie zawsze zimne ukraińskie piwo, wzywają te wszystkie tajemnicze miejca, których nazwy skąś już od dawna znam: Tarnopol, Krzemieniec, Poczajów, Łuck, a o których nie wiem prawie nic. Już niedługo powinno się to zmienić.
Ukraina wzywa a ja odpowiadam na jej wezwanie.
Już wracam! :)

Nowy początek


Self #02
Originally uploaded by malpelo30

A więc znów postanowiłam powrócić do blogowania (No tak. Przepraszam. Zdań nie zaczyna się od "A więc..."). Może po to, żeby znów zacząć porządkować swoje życie i wiedziec co było, gdzie, kiedy, z kim. Może po to, by stymulować jakiekolwiek konstruktywne działania bo ciekawiej jest pisać o ciekawych rzeczach. Może po to, by nie zapomnieć, jak operuje się słowem pisanym. Może po to, by zmuszać samą siebie do pewnych przemyśleń albo po prostu, żeby nie zapomnieć zasad ortografii.

Blogi miałam różne. Cztery lata dojrzewania dojrzewało wraz ze mną na nieistniejącym już blogu. Kilka miesięcy szczęśliwej miłości na innym a kilka nieszczęśliwej- jeszcze na innym. Potem przyszła pora na fotoblog. A teraz wylądowałam tu i co z tego wyniknie- to się dopiero okaże.

Może na coś się przyda.

PS. Mój blog "przyozdabiać" będę zdjęciami z serwisu flickr.com - jest tam tyle pięknych fotek, że nie mogę się oprzeć.