niedziela, 16 listopada 2008

Gaj


DSC01260
Originally uploaded by rvsuzan

Pewnego dnia po prostu przyjdziesz, i to będzie noc, a ja niczego nie będę się spodziewać. Nie przecinając, nie odcinając, przeklinając sobie, bo tacy już jesteśmy niepoukładani, spotkamy się zupełnie przypadkowo na ulicy, i nie będzie nam przeszkadzał padający z nieba gęsty deszcz, bo pod moim parasolem bezpiecznie i cicho, a pod twoim ramieniem- ciepło i jeszcze ciszej, tylko ten cichy stukot kopyt deszczu po parasolkowym firmamencie, i nasze oddechy z biciem dzwonów serca, śpiewem pogubionych psów z podkulonymi ogonami, chlupotem przebiegających obok diablątek. Przyglądając się brudowi na czubkach butów, błyskom latarnianych flashów spod mrugających leniwie powiek, smugom pozostawionym w powietrzu przez przejeżdżające samochody, popłyniemy kałużami na koniec miasta i dnia, bo tam zacisznie i już nic nie może przeszkadzać. Przecież rozdeptane glanami kwiaty podniosą się za chwilę, nie zapłaczą, nie przerwą naszego milczenia, a śpiące twardym snem barwne papugi nie przebudzą się od jeszcze głębszej ciszy, która zapadnie zawsze tam, gdzie się pojawimy. Twoja oparta o moje czoło skroń opowie mi o tych wszystkich miejscach, gdzie mieszkają wróżki, bo przecież trzeba wierzyć we wróżki, to konieczne, by jakoś przetrwać szare życie. A ja ci powiem o maciejce, która mi wyschła na parapecie, a myślałam, że będzie mi pachniała przez zimę. O tym, że ostatnio znów mam problemy z oddechem i coraz częściej atakuje mnie zapętlający się czarny lęk. A także o tym, że twoje palce potrafią dotykać najdelikatniej na świecie, i że pod moim łóżkiem czasem rośnie gaj pomarańczowy i wtedy wystarczy zrobić tylko jeden krok w mrok, by móc się w nim zanurzyć i odetchnąć.

Brak komentarzy: