środa, 28 maja 2008

Balon


. An Early Morning Departure To Epsilon Cygni .
Originally uploaded by 3amfromkyoto

Ze spokojem obserwowałam jego powolne wyłanianie się ze ściany. Lekko spękany na ramionach, lekko wilgotny na ustach, silnie pachnący konwaliami. Dopiero po chwili zorientowałam się, skąd ten zapach- białka jego oczu wypełnione kwiatami, źrenice- kwietniowe pączki wierzby, broda-wyczesane suche trawy jesiennych nieużytków. Usta pełne śniegu, orzeźwiający oddech- cztery pory roku.

Kiedy wziął mnie za rękę jak dziecko- nie, nie wyrosły mi skrzydła, tylko w brzuchu nadmuchał się balon, od spodu napełniany gorącym powietrzem, balon spowodował stan uniesienia, wokół różowe chmury. Potrącamy wróble i bociany z niemowlakami w dziobach. Proszę, niech wiatr się nie zerwie, niech piorunami nie szasta, jeszcze balon pęknie i obtłukę sobie kolana, podrę sukienkę. A taka ładna, czarna w srebrne kwiatuszki. Ma białą tasiemką wokół talii, delikatnie smyra mnie po łydkach, nie przestaję tego czuć ani na chwilkę.

I kiedy sobie lecieliśmy- pan ze ściany i ja w niepodartej sukience- to pomyślałam, że lekko mi, że lekkomyślnie, że nieuważnie i że przesłodko, ale trzeba wracać, zostawiłam garnek z kaszą jaglaną na gazie, już nawet swąd zaczynam czuć.

Zmniejszyłam swój ogień i spłynęłam, ze spokojem obserwowałam, jak on powoli wnika spowrotem w ścianę. Zdjęłam kaszę z ognia.

Za mało słona.

Brak komentarzy: